sobota, 24 stycznia 2015

Przytul lalę

Kiedyś szmaciana laleczka była nieodzowną zabawką każdego malucha. Dzisiaj ręcznie robione szmaciane przytulanki są znowu popularne. Może być to dziewczynka ubrana w śliczną sukienkę, może być chłopiec w spodenkach z szelkami i czapeczce. Najważniejsze żeby dało się lalą pobawić i do niej przytulić kiedy przyjdzie pora na drzemkę.
Tradycyjnie lale szyło się ze skrawków tkanin, które gdzieś zalegały w domu. Dzisiaj najłatwiej szmaciankę kupić. No, można jeszcze zrobienie lali zlecić babci albo zrobić samemu :)
Ręcznie robione lale dzisiaj to prawdziwe perełki. Mają fajny design, ciuszki z prześlicznych patchworkowych tkanin i mnóstwo akcesoriów. Wiele osób woli też szmaciane lalki od wszechobecnych plastikowych lal o wyglądzie głodzonych panien.

Ja najpierw zdecydowałam się na uszycie lali według wykroju z Burdy. Typowo - bo z tego co było w domu. Rajstopki z pojedynczej skarpetki, spódniczka ze starej sukienki, a bluzka z wełenki na spódnicę. Sama szmaciana laleczka wygląda bardzo fajnie.

Ta większa powstała według wykroju z Brudy (dla chętnych do znalezienia w numerze 9/2013).

Później spróbowałam sił z własnym wykrojem. Lalka wyszła trochę mniejsza - ta burdowa wydawała się taka wielka dla noworodka. Cała jest uszyta z lnu, włosy ma z filcu. Bluzeczka powstała z kawałka naturalnego jedwabiu, który został po szytej kiedyś sukience. A spodenki z haftowanej w kwiatki letniej bawełenki. Do tego narzutka zrobiona na szydełku i szydełkowy kwiatek we włosach.


Lala wypchana została runem owczym. Nie będę mogła jej wyprać w pralce, ale za to jest naturalna i pachnie domem.
Całe ubranko jest oczywiście zdejmowane i można je wymienić na inny zestaw. Największym wyzwaniem było staranne wykończenie każdej rzeczy. Najwięcej czasu zajęła bluzeczka. Nie tylko dlatego że trudno na maszynie szyje się  jedwab, ale też dlatego że niemożliwym jest wykończenie takiej miniaturki inaczej niż ręcznie.

Ubranko na zmianę dla lalki. Do zdjęcia zaginął jeden bucik...
Filcowe butki z szydełkowymi paskami trzeba było przyszyć na stałe żeby nie spadały przy zabawie.

Lala na spacerze w ogródku... z torebką na kwiatki :)

Po głowie od długiego czasu chodzi mi jeszcze inna lala. To taki mój święty gral - lalka waldorfska. Jeśli ktoś kiedyś taką widział to wie o czym mówię - okrągła buzia z delikatnie zarysowanym noskiem, włóczkowe włosy i cała garderoba uroczych ubranek. A wszystko z naturalnych tkanin i materiałów. Istne cudo!
Zbieram się i zbieram, a w szafie czekają już wszystkie materiały. Wiem jaką frajdą będzie zrobienie tej lali i nie mogę się już doczekać aż będę miała wystarczająco dużo czasu by się tym cieszyć. Tylko tego czasu wiecznie brak...

Pozdrawiam ciepło,
Marta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz